Zaczniemy “z grubej rury”, bo to świeży temat. Dlaczego zdecydowałeś się odejść od drużyny Aggressive Team?
Czułem, że moje umiejętności gry różnią się od pozostałych zawodników formacji, szczególnie podczas ważnych spotkań. Za przykład mogą posłużyć ostatnie mecze w play-offach Ligi Open – w starciu z Versus Sacura zostałem MVP całego spotkania, gromadząc 91 eliminacji i oddając swoje życie 61 razy. Reszta drużyny, poza sLicKiem, wyeliminowała przeciwników po 40 razy, ale była to seria aż trzech map, a w dodatku na dwóch rozgrywaliśmy dogrywki. Nie była to pierwsza sytuacja tego typu – gdy graliśmy mecz przeciwko Gargamels z Ligi Masters, to reszta drużyny była w stanie wyeliminować rywali po mniej więcej 14 razy, a ja zdobywałem 33 fragi. Decyzję o odejściu od drużyny podjąłem podczas ostatniego treningu na mapie de_nuke. Pomimo tego, że jestem zawodnikiem, który lubi zdobywać eliminacje otwierające, a w dodatku jestem sniperem, to podczas omawiania taktyk doszło do mnie, że będę musiał grać zawsze z tyłu. Miała zostać wprowadzona taktyka, gdzie cała moja ekipa atakuje fenix, a ja mam to wszystko zamykać od kwadratu z AWP. Była to jedyna z wielu taktyk, w których byłem przesuwany na koniec ustawienia. Bardzo mi się to nie podobało, a po całym treningu została mi przekazana informacja, że będę jeszcze dodatkowo ograniczany na innych mapach. Nieco się o to pokłóciliśmy i z racji tego, że nie udało nam się dojść do porozumienia, postanowiłem zrezygnować. Szczerze mówiąc, nie są to jedyne powody, przez które postanowiłem opuścić szeregi drużyny. Chodziło również o indywidualną pracę zawodników – tej u części z nich po prostu nie było. Rozmawiałem już wcześniej na ten temat z właścicielem Aggressive Teamu i byłem zapewniany, że zmusi chłopaków do pracy. Oczywiście jak się domyślasz, chłopaki nie wkładali nic od siebie – nie rozgrywali nawet deathmatcha na godzinę przed treningiem, albo jakiegoś Faceita. Wśród niektórych osób nie było pracy indywidualnej, przez co staliśmy w miejscu i tym samym zaliczaliśmy regres.
W Lidze Open poradziliście sobie naprawdę dobrze przegrywając tylko dwa spotkania. Z perspektywy czasu – jakie błędy zostały popełnione w tym meczu?
Pierwszy mecz przegraliśmy na ekipę Avers Gaming czyli na chłopaków, którzy grali ze sobą już naprawdę długo i byli bardzo zgraną ekipą. Przeciwnicy rozgrywali naprawdę dobrego CS-a, a my wtedy graliśmy jako mix. Uważam, że nie poszło nam źle, bo jednak wynik 17:19, jak na tak dobrze zorganizowaną drużynę, jest całkiem ok. Drugi przegrany mecz rozgrywaliśmy ze standinem, który miał 6 level na Faceit, a i tak ostatecznie udało nam się wygrać 14 rund. Zabrakło niewiele, ale jak na warunki, w których graliśmy, to było naprawdę dobrze. Był potencjał, by zamknąć ligę wynikiem 10:0, ale ten niefortunny początek nieco pokrzyżował nam plany. Jeżeli chodzi o błędy, to było wiele sytuacji, w których mieliśmy przewagę, a mimo wszystko nie potrafiliśmy jej wykorzystać – nie tylko w meczach ligowych, ale również w play-offach. Zbyt często zdarzało nam się przegrać rundę w sytuacji 4vs2 z podłożoną bombą oraz gdy odbijaliśmy bombsite 4vs2. Najgorsze jest to, że to nie było tak, że przeciwnik błyszczał. To my robiliśmy głupie rzeczy, wychylając się pojedynczo na przeciwników i doprowadzając do przegranej rundy. Było naprawdę dużo takich sytuacji, przez które przegraliśmy na drużynę Versus Sacura na mapie de_inferno. Najgorsze jest to, że to powtarzało się nagminnie od jakiegoś czasu. Bardzo rzadko wykorzystywaliśmy również fakt, że udało się wyeliminować jakiegoś przeciwnika. Nie szliśmy za ciosem, tylko ustawialiśmy się i przeprowadzaliśmy pełny atak. Oznaczało to, że trzeba się było ustawić na granaty, wycelować, rzucić, granat musiał wybuchnąć – to wszystko trwało zbyt długo. W tym czasie przeciwnicy już byli w stanie wrócić na osłabiony bombsite i pomóc swoim kolegom z zespołu. Nie jestem fanem tego stylu gry – wolę wejść, zdobyć eliminację, spróbować wyeliminować drugiego przeciwnika i ewentualnie przekazać informacje, gdzie znajduje się kolejny rywal.
Jakie masz obecnie plany, skoro nie będziesz kontynuować przygody z drużyną Aggressive Team?
Szukam drużyny. Mój nick nie jest znany w podziemiu, więc będzie się ciężko przebić do jakiejś mocniejszej ekipy. Czuje się dobrym zawodnikiem i to nie tylko ze względu na punkty ELO które posiadam. Oczywiście, nie jest to najważniejszy wyznacznik jeśli chodzi o umiejętności zawodników, ale widać czasem różnicę w grze osób z 2800 ELO i 3000 ELO. Nie chodzi tutaj stricte o umiejętności strzeleckie, ale chociażby pozycjonowanie, czucie gry czy komunikacje – często jest to na zupełnie innym poziomie. Wracając do pytania – staram się łapać nowe kontakty i szukam organizacji, do której mógłbym dołączyć jak zawodnik. Problemem jest to, że zamknęły się zapisy do Ligi ESEA Open. Wszystkie ekipy skompletowały już swoje składy lub akademie. Za przykład może posłużyć Zgorzelec Turów – dostałem propozycję, by dołączyć do ich akademii. Ostatecznie odrzuciłem tę ofertę, gdyż chciałem kontynuować swoją przygodę z chłopakami z Agrressive Teamu. Obecnie ciężko jest coś znaleźć, ale zobaczymy co czas pokaże. Zastanawiam się nad zakupem weryfikacji oraz esportowego CV na stronie arrMY, bo wygląda to naprawdę obiecująco. Artur “LeS” Leszczyński zainwestował w siebie i teraz gra w AVEZ Kraken. Można powiedzieć, że idę jego śladami, bo skórkę do karty zawodnika też już kupiłem.
Wydaje mi się, że na swoim przykładzie mógłbyś doskonale powiedzieć, czego obecnie brakuje podziemny zespołom.
Wydaje mi się, że pewności siebie. Część z osób patrzy na Anonymo czy x-kom AGO jak na bogów gry, którzy zawsze będą lepsi. Chodzi o to, żeby dążyć do takich samych umiejętności, a nie wmawiać sobie, że jest się gorszym. Ma to miejsce nawet w walce przeciwko sobie dwóch podziemnych zespołów, co jest według mnie okropne. Przez brak pewności siebie u jednego lub dwóch zawodników może cierpieć cała drużyna, a wtedy nie ma znaczenia ile pracy włożą inni gracze, bo ten jeden lub dwóch teammate’ów będzie ciągnąć zespół w dół. W takich sytuacjach są potrzebne zmiany. Czasami wystarczy przed meczem sobie powiedzieć, że jest się lepszym i w to uwierzyć – bez znaczenia czy ktoś jest na 10 czy 25 miejscu w rankingu Cybersportu. Wszystko jest do zrobienia, a największym problemem jest głowa i psychika.
Twoją nominalną bronią jest AWP. Gdybyś miał krytycznie spojrzeć na swoją grę, to co wymaga doszlifowania?
Wydaje mi się, że pozycjonowanie po stronie broniącej szczególnie na niektórych mapach. Za przykład może posłużyć de_vertigo, na którym nie potrafię grać z AWP. Na bombsite B jeszcze jest stabilnie, ale bombsite A to dla mnie czarna magia. Bywa czasami tak, że najzwyczajniej w świecie nie czuję snajperki. Wtedy wolę przerzucić się na M4 albo na AK-47. Dużo snajperów ma tak, że czasami używanie AWP w danym meczu nie wychodzi i wtedy nie ma sensu w nią inwestować. Dlatego dobrym rozwiązaniem jest posiadanie w drużynie drugiego snajpera, który będzie w stanie zastąpić czasami tego nominalnego.
Czym według Ciebie jest spowodowany spadek graczy CS:GO?
Valorant z pewnością ma w to jakiś wkład. Sam przerzuciłem się na tę grę ponad rok temu na jakiś czas. Grałem na poziomie semi-pro, osiągnąłem najwyższą rangę i grałem w drużynie. Co ciekawe, była to drużyna zagraniczna i mieliśmy spore plany, jednakże miłość do CS-a spowodowała, że wróciłem do FPS-a Valve. Gram w Counter Strike’a od 6 roku życia. Gdy brat wychodził do łazienki, to ja siadałem do kompa i doskonale się bawiłem. Nostalgia i wspomnienia zakorzeniły się tak mocno, że koniec końców nie potrafiłem zamienić tego typowego FPS-a na inną grę. Valorant jest nieco przekombinowany, bo za często umiejętności postaci wygrywają rundę, a nawet grę. Jeśli chodzi o spadek graczy, to jestem pewny, że swoje trzy grosze dokładają do tego streamerzy. Choć sam nie śledzę jakoś wybitnie Twitcha, to za przykład może posłużyć Adil “ScreaM” Benrlitom. Zaczął grać w Valoranta i jego fanbase poszedł za nim. Inni lubiani streamerzy robią to samo, więc naturalnie ich widzowie też przenoszą się na tytuł od Riot Games. Za migracją na Valoranta może też stać antycheat, który działa tam naprawdę dobrze. Mówi się, że Counter Strike upada, ale może to być spowodowane zamknięciem free to play. Kto chciał zostać ten kupił CS-a lub wbił odpowiedni poziom i prawdopodobnie gra dalej. To, że produkcja Valve była przez chwile darmowa było doskonałym ruchem ze strony wydawcy, bo przyciągnęło to wielu nowych graczy. Późniejsze wycofanie się z tej opcji też nie było głupie, bo mnóstwo cheaterów pożegnało się z możliwością gry. Konkurs z nową skrzynką i nowa operacja z pewnością doda trochę świeżości, ale trzeba przyznać, że nawet na Faceitach teraz dłużej czeka się na znalezienie przeciwników. Mimo wszystko, gdyby CS miał umrzeć, to wydaje mi się, że umarłby dużo wcześniej.
Gdybyś mógł wybrać mentora CS:GO, to kogo byś wybrał i dlaczego?
Oglądam dużo shotów, dużo clipów, ale każdy zawodnik ma swój własny playstyle. Chociażby Oleksandr “s1mple” Kostyliev, który zawsze po strzale lekko trzęsie snajperką. Staram się tego nauczyć, bo często po oddanym strzale, moja ręka oddala się od środka. S1mple jest w stanie to powstrzymać, za co bardzo go szanuje. Nikola “NiKo” Kovač, Janusz “Snax” Pogorzelski – każdy się czymś wyróżnia i sztuką jest czerpać ze wszystkich zawodników to co najlepsze. Może za starych czasów powiedziałbym, że moim mentorem mógłby być Robin “flusha” Rönnquist, Adil “ScreaM” Benrlitom albo Filip “Neo” Kubski, ale nikt od ponad 4 lat nie kieruje moją grą i nie mam konkretnego wzorca do naśladowania.
Masz dopiero siedemnaście lat. Czy poza Counter Strikiem rozwijasz się też w innych kierunkach?
Pracowałem jako kelner, pracowałem w myjni, trenowałem piłkę nożną oraz chodziłem na siłownię, ale zawsze moją pasją był Counter Strike. Dalej uczę się w liceum, ale rozwijam się również teatralnie względem sprzętowym – bawię się konsolą, ogarniam światła, więc generalnie jest to dla mnie fajna zajawka. Swoją przyszłość wiążę głównie z firmą mojej mamy, która jest związana z księgowością. Mam plany, by firma rozrosła się na skalę międzynarodową, a praca tego rodzaju po prostu mi się podoba. Jest to lepsza praca niż chociażby na budowie – przynajmniej dla mnie.
Jako gracz dołączyłeś do arrMY całkiem niedawno. Co sądzisz o całym tym przedsięwzięciu?
Wszystko jest tutaj zrobione na naprawdę wysokim poziomie. Doskonale opisane statystyki, które oddają umiejętności gracza i spora liczba turniejów i lig. Granie w arrMY jest szansą dla graczy, by pokazać się nie tylko na scenie podziemnej, ale również przebić się gdzieś wyżej. Karty zawodników, esportowe CV – to wszystko ułatwia znalezienie porządnych graczy organizacjom, które są w trakcie szukania brakujących elementów układanki. Doskonale wiemy, jak wygląda typowa rekrutacja do drużyny – najczęściej jest to krótka rozmowa, a później rozgrywanie PCW. Ciężko wtedy dowiedzieć się wystarczająco na temat gracza, a dzięki arrMY jest to przejrzyste i banalnie proste. Multum informacji jest podanych na tacy. Według mnie, arrMY to furtka do przebicia się i możliwość dołączenia do dobrej drużyny.
Gdy znajdziesz nową ekipę, weźmiesz udział w kolejnej edycji arrMY? Ci którzy są z nami trochę dłużej faktycznie wypłynęli na szerokie wody.
Nigdzie się nie ruszam. Chcę tu zostać i trochę zamieszać. Tak jak mówiłem wcześniej – nie uważam, abym był słabym zawodnikiem i wiem, że na wiele mnie stać. Jeszcze nie raz mnie tu zobaczycie, ale póki co planuje zakup weryfikacji i esportowego CV. Chce oczywiście wypaść jak najlepiej, żeby CV odwzorowywało jak najlepiej moje umiejętności. Póki co czekam na propozycje. W Lidze Open nie pokazałem za wiele, ale w play-offach poszło mi zdecydowanie lepiej. Co prawda wygrałem akcje tygodnia, ale osobiście uważam, że miałem nawet kilka lepszych. W każdym razie, mam nadzieję, że ktoś zwrócił na mnie uwagę i zobaczymy co przyniesie czas.