“Doskonale wiemy, że po jednej kłótni nie będziemy chcieli przebudowywać składu” – Patrick “d9zz” Karasiewicz, zawodnik ThunderFlash

Aktualizacja arrMY! Patch 1.58.0B
10 czerwca, 2021
Jaka drużyna to podziemne Anonymo? – NA MIDZIE! #1
23 czerwca, 2021

ThunderFlash rozgramia wszystkich swoich przeciwników w lidze MASTERS i jest to fakt niezaprzeczalny. Byliśmy niezwykle ciekawi, kto może być dla nich największym wyzwaniem. Z tego powodu postanowiliśmy przeprowadzić wywiad z zawodnikiem tej formacji, a konkretniej z Patrickiem “d9zz” Karasiewiczem. Dowiedzieliśmy się też kilku innych ciekawych rzeczy.

W ostatnim turnieju BIOGAMING CyberSportsRiga Spring Open 2021 zanotowaliście jeden mecz wygrany, a drugi niestety przegrany. W każdym razie, debiut na HLTV można uznać za udany. Jakie to uczucie się tam znaleźć?

To z pewnością fajne uczucie, ale jako drużyna nie uważamy tego za wybitne osiągnięcie. Mimo wszystko, będąc na HLTV uważamy się za lepszych od większości podziemnych drużyn, a w szczególności od tych, które grają w Ligi MASTERS. Obecnie w tej lidze widzimy tylko dwie drużyny, które byłyby nas w stanie pokonać. Jest jednak przed nami jeszcze długa droga. Była to nasza pierwsza obecność na HLTV i jeżeli pojawimy się tam kolejny raz, to wtedy będzie można nas uznać za graczy, którzy mogą wkrótce coś znaczyć na polskiej scenie. Niektórzy po prostu mogą to uważać za szczęście. Mimo wszystko jest to dla nas fajne, że kolejna Polska formacja z podziemia znajduje się na HLTV.

Jak doszło do współpracy z ThunderFlash?

Ja, jako zawodnik, dołączyłem za Karola, a sam Haspers Team w ciągu dwóch miesięcy miało dwie zmiany. Jako drużyna nigdy nie mogli znaleźć stałego, pełnoprawnego piątego zawodnika, a sam Kamil “Klameczka” Mętel proponował mi dołączenie do jego zespołu trzy razy – dopiero za trzecim razem się zgodziłem. Zauważyłem, że chłopaki zaczęli robić solidny progres jako drużyna.

Za czasów Haspers Team chłopaki grali już w ESEA Intermediate. Po moim dołączeniu do zespołu dowiedziałem się, że szukają organizacji i kilka z nich faktycznie zgłosiło się do “Klameczki” oraz “CrazyBoara”, który jest naszym managerem. The Lycans postawiło nam najlepsze warunki, więc podjęliśmy z nimi współpracę. Jesteśmy drużyną z podziemia, więc nie oczekiwaliśmy, że ktoś zacznie nam płacić za grę oraz reprezentowanie marki. Właściciel organizacji zapewnił nam opłacanie najważniejszych spraw i, jak na ekipę z undergroundu, to wystarczyło. Z racji tego, że jedna osoba prowadzi The Lycans oraz Thunderflash, zostaliśmy przeniesieni do drużyny “Pioruna”. Wiktor Łukasiewicz zauważył, że jesteśmy jego najlepszą drużyną i teraz reprezentujemy barwy “TF”, które ma najzwyczajniej w świecie lepsze zasięgi.

Jesteś w arrMY praktycznie od początku trwania projektu. Jak według Ciebie to wszystko się rozwinęło?

Żałowałem, że nie zapisałem się do pierwszej edycji arrMY, szczególnie ze względu na finałowy etap LAN-owy. Jestem świadomy tego, że jestem dobrym graczem i bez problemów dostałbym się do ostatniej fazy. Nie chciałem popełniać drugi raz tego samego błędu i do arrMY 2.0 zapisałem się wraz z moją drużyną Infernal Esports. Jeżeli chodzi o rozwój, to idzie to w naprawdę dobrym kierunku, a w szczególności mam na myśli ligi. Działa to wszystko na zasadzie ESEA Poland, która kiedyś jeszcze istniała. Było tam sporo ekip na dobrym poziomie, ale koniec końców została zlikwidowana. arrMY bardzo solidnie zapełnia po niej lukę. 

Czy uważasz się za kompletnego zawodnika? 

To zależy. Jako gracz, nigdy bym nie powiedział, że moje umiejętności strzeleckie odróżniają mnie od innych. Wiele zależy od mojej pewności siebie i od ludzi, z którymi gram. Jeżeli jestem w ekipie z osobami, które lubię i szanuje, jak ma to miejsce w bieżącej drużynie, to gra mi się bardzo komfortowo i prezentuję się lepiej jako zawodnik. Na przykład – jeżeli dołączyłbym do AGO, to prawdopodobnie nie grałbym na takim samym poziomie. Nie byłbym wtedy pewny siebie i pewnie bym się trochę stresował, wraz z faktem że wiadomo strzelecko bym również trochę odstawał, jednakże wraz z czasem mogłoby się to zmienić. Podsumowując – pewność siebie jest u mnie najważniejsza. 

Co według Ciebie jest najważniejsze w Counter Strike’u? Komunikacja, myślenie, strzelanie, a może coś jeszcze innego?

Najważniejsza jest kombinacja tych wszystkich czynników. Każdy graczy potrzebuje czegoś innego. W moim przypadku, jak wspominałem wcześniej, największą rolę odgrywa pewność siebie, szczególnie wśród ludzi, których nie znam. Inni mogą potrzebowania myślenia, a jeszcze inni strzelania na naprawdę wysokim poziomie. Różnimy się jako zawodnicy, więc według mnie nie można stwierdzić bezpośrednio, co jest najważniejsze w CS-ie.

Jak wyglądają i ile czasu poświęcacie na treningi z drużyną?

Nasze trening nie trwają długo. Jeżeli zbierzemy się w piątkę, to średnio rozgrywamy trzy “pracci” i ewentualnie dokładamy trening teoretyczny trwający godzinę. Gdy mamy naprawdę dobry dzień, to czasami wspólnie obejrzymy jedno demo. Przeważnie trening zamykamy w trzech może czterech godzinach. Minimum dla nas to dwa mecze dziennie na inne drużyny. Odnosząc się do wywiadu, który ostatnio przeprowadzałeś z Mateuszem “m4tthim” Szambelanem – wspominał on, że trzeba trenować po osiem godzin dziennie, by osiągnąć jakiś poziom. M4tthi jest zawodnikiem, który liznął profesjonalnej sceny i pewnie tak to tam wygląda. Jeżeli jako Thunder Flash rozpoczęlibyśmy rywalizację na poziomie Tier 3, to również spędzalibyśmy na grze tyle czasu. Póki jesteśmy w podziemiu to nie czujemy potrzeby, by poświęcać na trening tyle czasu. Gdyby było nam dane grać w mistrzostwach polski to wydaje mi się, że bylibyśmy wręcz zmuszeni tyle trenować. 

Co według Ciebie jest najtrudniejsze w tworzeniu dobrze prosperującej ekipy?

Według mnie jest to dobranie charakterów. Większość podziemnych zespołów potrafi się rozpaść po jednej kłótni, a my naprawdę bardzo się lubimy. Oczywiście, my też czasem się kłócimy, ale mamy do siebie respekt nie tylko jako gracze, ale również jako ludzie. Doskonale wiemy, że po jednej kłótni nie będziemy chcieli przebudowywać składu. Nie da się uniknąć sprzeczek w zespole. To właśnie poprawne dobranie charakterów sprawia, że drużyna może stale funkcjonować, a co za tym idzie, stale się rozwijać.

Póki co radzicie sobie dosyć gładko z drużynami w Lidze MASTERS. Kto jest największym zagrożeniem dla ThunderFlash?

Największym zagrożeniem było GVC. Wcześniej dwa razy nie poradziliśmy sobie z nimi, a drużyna Artura “Les” Leszczyńskiego, ma styl gry, który idealnie nas kontruje. Po triumfie na GVC w Lidze MASTERS pozostaje tylko Kaktustim. Uważamy, że jesteśmy o poziom wyżej od wszystkich drużyn, nie wliczając w to drużyny Ikustaka. 

Na czym najbardziej się obecnie skupiacie jak drużyna?

Stawiamy na ogrywanie się ze sobą. Maku z przyczyn osobistych nie spędza na grze tyle czasu co wcześniej, a ja sam tydzień temu miałem przeprowadzkę, przez co w rozgrywkach ESEA uczestniczył nasz trener. Teraz chcemy wspólnie grać i nie czujemy potrzeby, żeby wprowadzać nowe taktyki. Przy ogrywaniu się ze sobą z pewnością również pojawi się poprawa komunikacji w zespole. 

Czy masz coś do przekazania rywalom z którymi będziecie musieli się wkrótce zmierzyć?

Powodzenia (uśmiech).