Praca trenera to “praca za plecami” – trener #ARRMY, Wojciech “Fizer” Jaworski

“ESEA Advanced to dla nas dobra lekcja” – trenerzy projektu #ARRMY: Kubik, BGG oraz Inwood
25 września, 2019
“Cel? Współpraca z drużyną i wyjazd na lana, którego wygramy” – trener #ARRMY, Marcin “Klusek” Klusek
5 listopada, 2020

Zaczynał jako gracz, a z biegiem czasu został szkoleniowcem. Jest dużo młodszy stażem od swoich współpracowników, ale mimo to rzetelnie pełni funkcję trenera #ARRMY. Doświadczenie, rozwój i wytrwałość, to przymiotniki które trafnie go opisują. Piratesports to w jego karierze przystanek czy już dom? Wojciech “Fizer” Jaworski – o sobie, polskiej scenie i przyszłości.

Przeszłość jako gracz i trener

– Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z projektem #ARRMY?

– Na początku do projektu zapisałem się jako gracz, ale z tyłu głowy miałem już drugi plan. Chciałem zdobyć jak najwięcej wiedzy i doświadczenia, by w przyszłości móc to wykorzystać jako szkoleniowiec. Pierwsza rekrutacja na asystenta trenera niestety mnie ominęła, ale gdy pojawiła się druga opcja, postanowiłem zrezygnować z grania, na rzecz trenerki.

– Dlaczego podjąłeś tak poważną decyzję?

– Zanim postanowiłem zmienić swoje plany, od początku mojego uczestnictwa w projekcie #ARRMY minęło kilka miesięcy. Był to luty, końcówka drugiego etapu. Wówczas okazało się, że moje umiejętności analizy gry i jej rozumienie, są na wystarczającym poziomie, aby zdobyć posadę asystenta trenera.

– W jaki sposób poczułeś, że bliżej Ci jednak do trenowania graczy, niż do strzelania wraz z nimi?

– W mojej karierze już wcześniej miałem możliwość trenowania i zgłębiania swojej wiedzy na ten temat. Pomimo to, stale chciałem rozwijać się jako zawodnik, dlatego nieprzerwanie grałem w Kantera. Zdałem sobie sprawę, że osiągnięcia które dane mi było zdobyć jeszcze będąc graczem, w pewien sposób oddziałują na postrzeganie mnie jako trenera. Starałem się grać jak najwięcej i osiągnąć jak najwyższy poziom, by potem łatwiej zdobywać zaufanie wśród podopiecznych i mieć lepszy start jako trener.

– W przeszłości w jakich teamach zajmowałeś się trenowaniem?

– Funkcje coacha pełniłem w inicjatywie Project: Saiprah, gdzie trenowałem naprawdę uzdolnione dziewczyny. Cała koncepcja wystartowała w 2018 roku, wówczas zacząłem swoją małą przygodę, a już w 2019 pojechaliśmy na pierwszego lana z drużyną utworzoną z wybranych zawodniczek. Wcześniej starałem się znaleźć jakieś mniejsze drużyny, ale to nie było nic poważnego. 

– Osiągnęliście z dziewczynami jakiś sukces?

– We wspomnianym turnieju zajęliśmy trzecie miejsce. Udział brały w nim cztery drużyny, w tym dwie z naszego projektu. Biorąc pod uwagę to, ile czasu mieliśmy na przygotowanie i to, jakich mieliśmy przeciwników, byliśmy zadowoleni z naszego osiągnięcia. Było to świetne przeżycie i dawka dużego doświadczenia – dla mnie i dla zawodniczek.

Początki w #ARRMY

– Jak wyglądały Twoje pierwsze dni w projekcie #ARRMY jako trener?

– Zostałem przydzielony do jednego z głównych szkoleniowców, Bartłomieja “BGG” Gawlasa. To on na początku przekazywał mi najważniejsze informacje i tłumaczył jak wszystko funkcjonuje. Większość mojego czasu spędzałem właśnie z nim.

– Miałeś już wtedy swoje pierwsze wnioski?

– O początku miałem wrażenie, że być może wiedziałem nieco więcej, niż pozostali gracze. Zdałem sobie sprawę, że wiedza o grze i trenerce, którą wcześniej zdobyłem, jest dosyć duża. Po chwili dotarło jednak do mnie, że jest jeszcze ogrom rzeczy, których muszę się nauczyć. Spodobało mi się to, w jaki sposób razem działamy i się angażujemy. Lubię to robić, więc byłem gotowy na nowe wyzwania.

– Natrafiłeś na początku na jakieś większe trudności przy pracy?

– Pojawiały się drobne problemy z przy rozmowach z zawodnikami, ale nie było to nic poważnego. Kiedy byłem asystentem, zawsze u boku miałem BGG, więc w razie problemów, miałem od niego duże wsparcie. Pierwsze rozmowy były nietypowe, ponieważ żadna strona się nie znała – ja nie znałem zawodników, a oni mnie. Z czasem nabrałem jednak pewności siebie i wszystko wyglądało zdecydowanie lepiej. Chyba nie było takiej sprawy, której sam był nie rozwiązał, choć muszę przyznać, że trafiły mi się malutkie potknięcia.

Praca trenera jest jak…

– Co jest Twoją najlepszą stroną? Być może wspomniana rozmowa z zawodnikami, albo analityka gry?

– Podczas rozmowy mogę użyć mojej dużej “wiedzy gracza”. Wiem, co chciałbym usłyszeć będąc w roli zawodnika. Mam wrażenie, że potrafię w fajny sposób dotrzeć do chłopaków. Ma to jednak swoje minusy, ponieważ czasami chcę zbyt dużo “przegadać” i cała rozmowa trwa zdecydowanie za długo. Jednak stale nad tym pracuje, aby moje podejście było najefektywniejsze, żeby gracze byli zadowoleni i czuli, że wyciągają z naszych lekcji najwięcej, ile się da.

– Dostajesz pozytywny feedback od graczy?

– Ciężko powiedzieć. Nie przypominam sobie sytuacji, aby ktoś wprost powiedział mi o swoich odczuciach co do mojej pracy. Jeśli zdarzają się jakieś niejasności i problemy, staramy się je rozwiązać podczas naszych rozmów. Natomiast nie raz się zdarzyło, kiedy ktoś zwyczajnie podziękował za moje poświęcenie. Zawsze jest miło usłyszeć takie słowa.

– Wspomniałeś, że pod koniec drugiego etapu zacząłeś swoją trenerską karierę w projekcie i zakończyłeś etap bycia zawodnikiem. Myślisz, że to był dobry moment na podjęcie takiej decyzji?

– Po zmianie roli doszło do mojej pracy parę nowych obowiązków. Najważniejszą kwestią była samodzielność – musiałem już radzić sobie ze wszystkim sam. Wydaje mi się, że dostałem od chłopaków kredyt zaufania. Jeśli oni sami stwierdzili, że nadaję się już do pełnienia roli pełnoprawnego trenera, to sądzę, że był to odpowiedni moment. Zaufałem im i zacząłem robić swoje.

– Każdy z Was posiadał drużynę, której był swoistym opiekunem. Jak podsumujesz współpracę ze swoimi podopiecznymi?

– Wszystkie z naszych ekip walczyły o slota do ligi ESEA Advanced. Można powiedzieć, że każdy trener był w pewien sposób opiekunem każdej formacji. Mogliśmy sobie nawzajem pomagać i razem kooperować. Było kilka zmian w drużynach, ale mimo wszystko świetnie nam się współpracowało.

– W obecnej sytuacji prowadzisz jakąś drużynę?

– Jeśli chodzi o aktualny stan, moje trenowanie danej ekipy skończyło się na walce o ESEA Advanced. Drużyny wewnętrzne zostały poinformowane, że nie będą już miały naszej opieki i nie będziemy im poświęcać tak dużo czasu, jak dotychczas. Stale mogą jednak liczyć na naszą pomoc. Obecnie naszym głównym założeniem jest rozwój projektu #ARRMY, a wspomniane drużyny były czymś dodatkowym. W tym momencie czekamy na koniec wakacji, ponieważ wtedy odbędzie się ostatni etap lanowy w ramach projektu.

– Czy będąc trenerem już kilka miesięcy, zauważasz jakieś konkretne zmiany w graczach? W czym się najwięcej doskonalą?

– Na pewno w dużym stopniu rozwijają się pod względem gry drużynowej i komunikacji zespole. Gracze nie zawsze dostrzegają swoje błędy. Jeśli ktoś wskaże im, gdzie w ich grze znajdują się niedociągnięcia, wówczas sami zaczną zwracać na to uwagę. Każdy z zawodników jest inny, przez to wielu z nich ma różne aspekty do poprawy. Lwia część naszych podopiecznych progresuje w swoich zdolnościach, a z tego jesteśmy najbardziej dumni. To też pokazuje, że projekt #ARRMY spełnia swoje założenia.

– Między Wami istnieje pewna zależność: to Wy rozwijacie zawodników, ale oni również kształcą Was. Zauważasz to, że ulepszasz swoje umiejętności?

– Jak najbardziej. Poświęcam na to swój czas, a czas to również doświadczenie. Jest wiele różnych sytuacji, z którymi musimy się zmierzyć, jest wielu odmiennych graczy, z którymi dane jest nam pracować – wszystko to jednak owocuje w nasze zdobyte umiejętności. Każda kolejna analiza zmusza mnie do myślenia i tym samym rozwijania samego siebie. Staram się wyciągnąć lekcje z każdych zajęć, ale zauważam u mnie pewne mankamenty, których wcześniej nie widziałem.

– Czego na przykład wcześniej nie zauważyłeś?

– Jest wiele drobnych rzeczy, które z tygodnia na tydzień staram się poprawiać. W mojej przeszłości trenerskiej nie miałem styczności z tak dużą liczbą map jak w projekcie. Tutaj nauczyłem się grać i trenować na każdej z nich. Pod tym aspektem moja wiedza się niezwykle poszerzyła, ale podobnych rzeczy jest z pewnością więcej.

– Czy postrzegasz projekt #ARRMY jak trampolinę do swojego trenerskiego sukcesu?

– Na ten moment chcę rozwijać się w tym miejscu. Czuję się tu dobrze i wraz z chłopakami trzymamy się razem. Jeśli pojawi się okazja, aby przejść dalej i szukać nowych wyzwań, nie wykluczam, że zrobię ten krok. Na ten moment nie widzę potrzeby rozglądania się za czymś innym.

– Przedstawiasz się już jako trener CS-a czy postrzegasz to jeszcze jako pasję?

– Działam już od pewnego czasu jako trener i wiążę z tym zawodem swoją przyszłość. Deklaruję się już jako trener Counter Strike-a.

Subiektywna opinia o polskiej scenie CS-a i plany na przyszłość

– Jak osobiście oceniasz stan trenerów na polskiej scenie?

– Praca trenera to “praca za plecami”. Nie do końca widać nasz wkład i to co robimy. Ciężko jest ocenić, jak dany trener działa, ponieważ przed nim jest jeszcze pięciu graczy. Nie wiadomo, kto i w jaki sposób przykłada się do swoich obowiązków. Widać, że najlepsze organizacje w Polsce mają swoich szkoleniowców, którzy robią super robotę. Na pewno są warci swojej ceny.

– Masz jakiś autorytet, który podpatrujesz podczas trenerskiej pracy? Może ktoś ze środowiska sportowego, od którego czerpiesz wzorce?

– Raczej nie mam takiego wzorca, choć są osoby związane z CS-ową trenerką, które szczerze podziwiam, np. Jakub “kuben” Gurczyński. Czasem podpatrywałem trenerów z LoL-a, tj. Hatchy’iego i Veggiego. Poczynania tego drugiego pana śledziłem dużo bardziej. Nie inspiruję się jednak konkretną jednostką, wolę patrzeć na siebie i rozwijać swoje umiejętności.

– Jaki masz osobisty cel uczestnictwa w projekcie #ARRMY?

– Moim celem jest przede wszystkim rozwijanie siebie, swoich umiejętności i wiedzy, którą potencjalnie będę mógł wykorzystać w przyszłości w jakiejś drużynie. Chcę również skutecznie kształcić nowych zawodników. Przekazując swoją wiedzę, sprawiam, że druga osoba również podnosi swój poziom gry. Lubię widzieć u kogoś progres, a także zaangażowanie do pracy – to mnie nakręca do działania.

– Miałeś jakieś oczekiwania co do projektu i czy zostały one spełnione?

– Wiedziałem na co się pisałem. Przyszedłem tu, by rozwijać siebie i robiłem to rzetelnie. Obowiązki trenera to indywidualne i sumienne wykonywanie swoich zadań. Wszyscy działamy tu na bazie własnych doświadczeń i wraz z czasem zbieramy nowe kompetencje. Na początku myślałem, że wszystko będzie wyglądać nieco inaczej, ale nie zawiodłem się. Miła atmosfera i super praca napawają sporym optymizmem.

– Zdziwiło Cię coś podczas tych kilku miesięcy pracy trenerskiej?

– Z pewnością zdziwiło mnie podejście zawodników. Myślałem, że niektórzy będą bardziej krytyczni i nie będę miał z nimi dobrego kontaktu. Ci nawet, którzy wydawali być się nadzwyczaj toksyczni, w rozmowie “jeden na jeden” uchodzili za miłych i spokojnych chłopaków. To mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło.

– Czego mogę Ci życzyć na sam koniec?

– Może nie mi ale wszystkim – chciałbym, aby polska scena CS-a stanęła na nogi. Poza tym wytrwałość jest również czymś bardzo czymś istotnym, więc chciałabym mieć jej jak najwięcej.