Together Esport, później Pompa Team, a przez MatheoTheGaming zostałeś okrzyknięty nowym talentem na polskiej scenie. Później długa, bardzo długa cisza. Co robiłeś przez ten czas?
Pompę wspominam jako bardzo fajny okres. Pomimo tego, że nie osiągnęliśmy jakiś wybitnych wyników, to LAN w Szwajcarii był naprawdę super. Z pewnością ten okres mogę zaliczyć jak boost w swojej karierze, ale środowisko w którym się obracałem nieco zahamowało mój rozwój jako zawodnika. Niestety, ale pewne osoby nie były fair w stosunku do mnie, a dowiadywałem o tym od osób trzecich. Takie rzeczy są niedopuszczalne jeśli myśli się o stworzeniu drużyny z prawdziwego zdarzenia. Uważam, że ten czas mogłem wykorzystać zdecydowanie lepiej. Po rozstaniu z Pompa Team dostałem wiele różnych ofert, ale pomimo tego, że prezentowałem się naprawdę dobrze, to kontrakt z żadnym teamem nie doszedł do skutku. Najsmutniejsze jest to, że nie miałem na to żadnego wpływu. W każdym razie – ciężko przepracowałem czas, w którym nie byłem aktywny jako zawodnik topowej organizacji.
Na kilku LAN-ach byliśmy razem, nawet jako drużyna. Który ze wszystkich eventów wspominasz najlepiej?
Ciężko wybrać. Szwajcarię wspominam najlepiej ze względu na to, że był to LAN zagraniczny. Najtrudniejsza była podróż busem, gdyż zajęła nam ona około 15 godzin. Wysoko również postawiłbym Leszno na którym graliśmy razem jak Ataltic i Złocieniec, w którym graliśmy jako Griffins. Ten ostatni to nie tylko turniej, ale również przyjemne wakacje. Trochę czasu spędziliśmy nad jeziorkiem, a pogoda naprawdę dopisywała, więc bardzo dobrze wspominam ten wyjazd.
Masz dalej kontakt z zawodnikami ze swoich poprzednich drużyn czy jednak kontakt się urywał?
Z większością dalej trzymam kontakt. Z Griffins trzeba wreszcie gdzieś wyskoczyć, skoro jesteśmy wszyscy ze Szczecina. Z Together Esport mam kontakt z każdym zawodnikiem, a jeśli chodzi o zawodników Pompy to rzadziej, ale również czasem rozmawiamy. W większości to są znajomości, które chce utrzymywać, więc piszemy do siebie nie tylko, by zagrać faceita, ale również zwyczajnie, jak kumple.
Czego według Ciebie brakuje obecnie zawodnikom z polski?
Zawodnicy w Polsce nie przykładają się do pracy na tyle, ile by mogli. Gracze często patrzą na zyski, nie dając od siebie wystarczająco wiele. To jest gra, której trzeba się poświęcić, żeby coś osiągnąć – nie tylko trening indywidualny, ale również oglądanie swoich demek, żeby wyciągać wnioski. Warto również zerkać na mecze profesjonalnych zawodników, by nauczyć się czegoś nowego. Są zawodnicy, którzy mają naprawdę duży talent do tej gry, ale brakuje im dyscypliny i chęci – albo się poświęcasz w zupełności, albo sobie odpuść, bo profesjonalnym graczem nigdy nie zostaniesz.
Stworzyłeś wokół siebie naprawdę solidną markę w podziemiu. To musiało wymagać naprawdę sporo poświęceń. Jak udało Ci się pogodzić grę na takim poziomie, znajomych oraz szkołę?
Większość moich znajomych wie, że gram w CS-a i reprezentuje już jakiś konkretniejszy poziom – są w stanie dostosować się do moich godzin, za co bardzo im dziękuje. Jeśli chodzi o szkołę to nauczyciele w moim technikum też zdawali sobie z tego sprawę. Fakt, że mogłem przykładać więcej uwagi do nauki, ale z drugiej strony naprawdę ciężko to pogodzić. Już zakończyłem naukę, więc na całe szczęście ten etap jest już za mną.
Czy według Ciebie gracze nawzajem sobie pomagają w wejściu na szczyt czy jednak rzucają kłody pod nogi?
Wydaje mi się, że niestety częściej rzucają sobie kłody pod nogi. I tu nawet nie chodzi o osoby trzecie, tylko o samych zawodników. Wiem, że się powtarzam, ale ludziom często się nie chce. Nie sprawdzają nowych zagrań, nie próbują wymyślić czegoś nowego, nie trenują indywidualnie tyle ile, mogliby w rzeczywistości. Cały czas trzeba progresować. W Pompa Team przerabiałem ten schemat i to naprawdę oddziałuje to na psychikę zawodnika. Niestety, sami sobie rzucamy kłody.
Jesteście drużyną, która do Ligi MASTERS dostała bezpośrednie zaproszenie. Jak to się stało?
Historia nie jest jakaś niezwykła. Kubik odezwał się do Ricziego Maszynki, czy nie chcielibyśmy dołączyć do Ligi MASTERS. Nie zastanawialiśmy się długo i najzwyczajniej w świecie dołączyliśmy do arrMY, żeby wygrać jak najwięcej.
To zostańmy jeszcze na moment przy arrMY. Co uważasz o tej inicjatywie i czego według Ciebie jeszcze tutaj brakuje?
Jako podziemna akademia dla graczy, którzy chcą się wybić, arrMY jest naprawdę dobrym miejscem. Sam pamiętasz, jak szukało się drużyn na jakiś forach. W arrMY dołączasz do turnieju solo i masz drużynę z którą walczysz o nagrody. Możesz też zaznaczyć, że szukasz drużyny i może ktoś się do Ciebie odezwać. Strona też mi się podoba, więc większość rzeczy jest na plus. Jedyne czego mi brakuje to lepszych drużyn do rywalizacji. Miejmy nadzieje, że kiedyś do tego dojdzie.
Jaki jest wymarzony skład w którym chciałbyś grać?
Patryk “Sidney” Korab, bo to tytan pracy i niesamowity IGL, który doskonale analizuje przeciwnika w trakcie meczu. Z graczy, którzy wychodziliby na środek i rozdawali głowy, w swoim wymarzonym teamie widziałbym jeszcze Kacpra “Kylara” Walukiewicza, Patryka “ponczka” Witesa oraz Grzegorza “jedqra” Jędrasa. To naprawdę niesamowici zawodnicy i może kiedyś uda mi się zagrać z nimi w jednej drużynie.
Czas płynie nieubłaganie, więc jakie są Twoje najbliższe plany?
Muszę siebie odbudować mentalnie. Obecnie jestem testowany w jednej z bardziej znanych drużyn i mam nadzieję, że tym razem to wypali. Bardzo mi zależy na tym, by pokazać, że jestem w stanie rywalizować z najlepszymi w Polsce i na świecie. Muszę również popracować nieco nad swoim wizerunkiem, bo przez niektóre osoby trochę ucierpiał, ale wszystko jest do zrobienia. Mam tylko dwadzieścia lat, więc kariera wciąż stoi przede mną otworem.
Rozmawiał
Tomasz “Tikson” Wójcik