– W projekcie #ARRMY od początku brałeś udział jako zawodnik czy zgłosiłeś się do roli asystenta trenera?
– Mój początek w #ARRMY rozpoczął się od zgłoszenia się do projektu jako gracz. Zagrałem swój mecz w pierwszym etapie, przeszedłem do drugiej fazy, ale natrafiłem na ciężki okres w moim życiu. Miałem duży natłok pracy i obowiązków. Nie miałem czasu na poświęcenie się drużynie więc między etapami podjąłem decyzję, że warto spróbować swoich sił jako asystent.
– Co konkretnie przesądziło o rozpoczęciu kariery szkoleniowca?
– W swoich poprzednich drużynach, kiedy skupiałem się na graniu, zawsze pełniłem funkcję trenera/IGL-a. Przygotowywałem dla zespołu różne taktyki i zagrania, sporządzałem również analizy przeciwników. Lubiłem to, więc chciałem spróbować pójść tą ścieżką, wówczas ceniłem to bardziej od gry teamowej. Na moją decyzję o zmianie profesji nałożyły się również problemy ze znalezieniem zespołu, więc całość była raczej zasadna.
– Początkowo wiązałeś swoją przyszłość z graniem?
– Decyzję o zostaniu trenerem podjąłem również ze względu na trudność przebicia się jako gracz. Bardzo ciężko jest być zauważonym przez jakąś organizację, ponieważ wśród zawodników istnieje duża konkurencja. Do tego dochodzi problem ze znalezieniem stabilnej drużyny.To są największe minusy, który przesądziły o mojej decyzji.
– Uważasz, że łatwiej jest stać się trener niż zawodnikiem?
– Mamy duży deficyt trenerów na scenie. Ja wybrałem tę drogę, ponieważ czułem spełnienie podczas pomagania moim kolegom z drużyny. Kolejną rzeczą, dającą mi satysfakcję, były analizy meczowe, które również wykonywałem z radością.
– Niedawno przeprowadziliśmy wywiad z Fizerem, którego kariera okazuje się być podobna do Twojej. Również zaczynał jako gracz, by potem zacząć przygodę coacha. Sądzisz, że rozumienie gry od strony zawodnika jest niezbędną umiejętnością dla trenera?
– Na pewno łatwiej jest wtedy zrozumieć, jakie decyzje podejmie gracz i dlaczego akurat postąpi w dany sposób. Można też rozpoznać, co może czuć zawodnik w pewnej sytuacji i jakie ma myśli. Lepiej też jest mu doradzić, gdyż sami wiemy, które z zagrań może pomóc.
– Taki start kariery trenera jest najlepszy?
– Wielu zaczynało najpierw jako gracz, dopiero później przychodził czas trenowania. Na ten moment nie ma innych możliwości. Na polskiej scenie jedynie piratesports daje szansę rozpoczęcia swojej przygody od razu od bycia szkoleniowcem.
– Jak wspominasz pierwsze trenerskie dni w projekcie #ARRMY? Poczułeś duży przeskok w swoich umiejętnościach?
– Najbardziej stresowałem się rozmowami, które miałem przeprowadzać z zawodnikami. Nie byłem pewny, czy sobie z tym poradzę. Największym zaskoczeniem i z czym miałem największy problem, to niespodziewane i spontaniczne problemy, które zdarzają się w najmniej odpowiednim momencie, np. niedziałający serwer, brak zawodnika, trudności z dołączeniem, problemy techniczne. Jednak należy się do tego przyzwyczaić i wiedzieć, jak to rozwiązywać.
– Wyciągnąłeś po kilku dniach jakieś indywidualne wnioski?
– Bardzo się cieszyłem, że mogłem każdemu pomagać. Satysfakcję sprawiał mi widoczny progres wielu z graczy. Młodzi ludzie mają problem z efektywnym trenowaniem i rozwijaniem się w prawidłowym kierunku.
– Co zatem w ich grze poprawiło się najbardziej?
– U każdego widać indywidualny progres umiejętności, jak również znaczną poprawę w grze drużynowej. Na dobre funkcjonowanie teamu nie wpływa tylko i wyłącznie ich gra, ale również warunki zewnętrzne, jak np. atmosfera i dogadywanie się zespołu. Te polepszone aspekty było widać wśród naszych drużyn wewnętrznych. Jeśli chodzi o graczy z etapów, widać, że zdecydowanie rozwinęli swoje umiejętności w kontrolowaniu mapy, współpracy z teammate’ami oraz komunikacji w zespole.
– A Twoje pierwsze trudności? Obawa przed rozmowami była zasadna?
– Rozmowy okazały się jednym z trudniejszych zadań. Podczas nich uwidacznia się trochę aspekt psychologiczny, który charakteryzuje się adekwatnym podejściem do uczestników. Nie wystarczy tylko czytanie z kartki i wytykanie im błędów. Warto czasem doszukać się plusów w ich grze i pochwalić za dobre zagrania. Dobrze jest wskazywać poprawy w zagrywkach i sprawić, by rozumieli naszą decyzję. Musimy im dać do zrozumienia, że nie szukamy na siłę błędów i nie zamykamy oczu na pozytywne aspekty ich pracy.
– Widzieliście pozytywny odbiór u graczy po takich rozmowach?
– W pierwszych dwóch etapach staraliśmy się chwalić ich za dobre zagrania. W trzeciej fazie projektu trochę odeszliśmy od wymieniania plusów, ponieważ zawodnicy grali bardzo podobnie. Widać było przy tym różnice w ich podejściu do gry, czuć było żywiołowość i chęć wymieniania poglądów podczas prowadzonych rozmów. Widzimy dzięki temu, że nasze pogadanki to nie tylko sucha wiedza z gry, ale mnóstwo innych ważnych zagadnień.
– Co uznajesz za Twoją najlepszą cechę, jeśli chodzi o bycie trenerem? Jesteś w stanie to określić po kilku miesiącach, od kiedy jesteś w projekcie?
– Wydaje mi się, że jestem dobry w analizie i ocenie decyzji graczy podczas trwania meczu. Za moje słabsze ogniwo uznałbym rozmowy, w których muszę nabrać jeszcze doświadczenia, by wiedzieć, jak prawidłowo podejść do zawodnika. Wciąż się tego uczę, ale jestem na dobrej drodze.
– Udało Ci się którąś z tych cech usprawnić?
– Stale je usprawniam. Niektórych umiejętności uczę się na nowo podpatrując poczynania zawodników. Oni również uczą nas pewnych zachowań i dają niezbędną wiedzę, jak np. spokój w sytuacjach podbramkowych, pozytywne podejście do życia, a także zrozumienie drugiej osoby.
– Czy uważasz, że aktualnie jako trener dajesz z siebie wszystko? Budujesz sobie teraz ścieżkę do sukcesu w przyszłości?
– Na ten moment najbardziej chcę pomóc graczom, żeby pod moim okiem rozwijali się jak najlepiej. Patrząc w przyszłość, tak jak każdy trener, chciałbym kiedyś prowadzić własny zespół. Czuję, że wciąż rozwijam się pod tym kątem i poświęcam swój czas na to, by samodzielnie wykonywać analizy i szukać nowych możliwości rozwoju. Dla przykładu – całkiem niedawno byłem wraz z Ninja PJATK jako trener na finałach Edu Esports League. Staram się brać garściami okazje, by wciąż stawać się lepszym.
– Jak wygląda łączenie studiów, z poświęcaniem się pasji w projekcie #ARRMY?
– Na mojej uczelni najtrudniejszy jest początek, ponieważ na pierwszym roku mamy dużo zajęć. Z biegiem czasu staje się to nieco luźniejsze i pojawia się więcej wolnego czasu. Jeśli ktoś chce i potrafi, może to jeszcze połączyć z pracą. Nasza uczelnia jest otwarta dla kreatywnych studentów i tych, którzy kształcą się nawet poza nią. Chętnie pomaga nam w naszych hobby. Dla przykładu – mocno inwestują w esport.
– Wiedzą, czym zajmujesz się poza nauką?
– Wiedzą i daje się odczuć od nich duże wsparcie i wyrozumiałość, nawet od wykładowców prowadzących przedmiot. Bezproblemowo można z nimi omówić jakiś problem, dogadać się i oddać pracę po terminie. Dzięki temu każdy może liczyć na indywidualne podejście.
– Po wszystkim można wywnioskować, że jest to nowoczesna uczelnia.
– Z pewnością jest to uczelnia otwarta na nowe inicjatywy. Aktualnie tworzymy nasz gaming room, który będzie bardzo dobrze wyposażony, a jego miejsce to same centrum Warszawy.
– Wasza drużyna NINJA PJATK, to pełnoprawny zespół czy raczej mix znajomych, tworzony na poszczególne turnieje?
– Jest to niejaka “zbieranina” spośród studentów uczelni. Czasem robimy tak zwane tryouty, podczas których zgłaszają się chętni do gry. Jeśli już uzbieramy konkretną ekipę, to tworzymy drużynę. Nie ograniczamy się do wąskiej liczby gier, więc każdy może znaleźć coś dla siebie.
– Cała inicjatywa to “jednostrzałowiec” czy ten pomysł trwa już dłuższy czas?
– W poprzednim roku chcieliśmy podejść do tego nieco poważniej i funkcjonować bardziej jako drużyna. Rozegraliśmy dzięki temu kilka turniejów, np. BGT oraz kwalifikacje do E-Biznes Cup od morele.net. W tym roku cała koncepcja się trochę posypała, ponieważ każdy z nas ma swoje prywatne sprawy, które ciężko byłoby poświęcić dla tego projektu.
– Na początku wspomniałeś o deficycie trenerów w Polsce. To Twoja główna ocena stanu naszej krajowej trenerki?
– Na polskiej scenie nie ma wielu doświadczonych szkoleniowców. Jest wielu, którzy zaczynali swoją karierę jako gracz, nawet w Counter Strike’u 1.6. Jest kilku uzdolnionych szkoleniowców, ale wydaje mi się, że najbardziej brakuje tych, którzy potrafią dobrze podejść do gracza pod kątem psychologicznym. Na polskim podwórku jest deficyt szkółek trenerskich oraz materiałów szkoleniowych. Dzięki nim wielu młodych adeptów, mogłoby uczyć się naszego fachu i w przyszłości spełniać swoje marzenia.
– Jedną z niewielu osób, które chętnie dzielą się swoją trenerską wiedzą, jest Kubik. Czy ma on swój wkład w Twoją karierę?
– Tak, rozpowszechnianie trenerskiej wiedzy na streamach z analizy poszczególnych spotkań jest z pewnością bardzo pomocne. Dzięki niemu młodzi, prosperujący trenerzy oraz zawodnicy, dowiadują się jak prawidłowo wykonywać takie obserwacje i jak dostrzegać najważniejsze aspekty gry. Drugą, świetną inicjatywą jest projekt #ARRMY, który wyłonił już kilku chętnych do pracy trenerów. Miejmy nadzieję, że nasze grono będzie się stale powiększać.
– Bacznie śledziłeś karierę Kuby?
– W mojej ścieżce trenerskiej najwięcej wzorowałem się na nim, chętnie obserwowałem jego streamy i śledziłem karierę. Współpraca z Kubą daje mi najwięcej rozwoju.
– Czy decyzję o uczestnictwie w projekcie #ARRMY uważasz za strzał w dziesiątkę?
– Na początku nie miałem większych oczekiwań. Jednak z coraz to poważniejszymi obowiązkami i zadowalającą współpracą z trenerami, moje oczekiwania rosły. Stale chcę się rozwijać i poznawać nowe rzeczy. Teraz myślę nad kolejnymi krokami – współpraca z drużyną i wyjazd na lana, którego oczywiście wygramy (śmiech). Patrząc na poziom projektu #ARRMY być może realne będzie wzięcie udziału w kwalifikacjach do Minora. Są to moje odległe cele, które pragnę spełnić.
– Gdzie dokładnie widzisz siebie za kilka miesięcy?
– Mam nadzieję, że za kilka miesięcy wraz z drużyną piratesports dojdziemy do finałów Mistrzostw Polski. A jeśli wystartuje drugi sezon akademii, to moim celem będzie wyhaczenie najlepszych graczy i długofalowa współpraca z nimi, okraszona zwycięstwami na krajowym i zagranicznym podwórku.