– Czy masz jakieś wnioski po pierwszym sezonie #ARRMY? Nadal jesteś w kontakcie z wieloma zawodnikami uczestniczącymi w tym projekcie, z niektórymi nawet współpracujesz.
– Utrzymuję kontakt z zawodnikami Liquid Biceps, ponieważ pełnię tam rolę analityka i pomocnika. Spotykam się z nimi sporadycznie, ponieważ terminy ich treningów nakładają się z moimi obowiązkami w #ARRMY 2.0. W poszczególne dni tygodnia oglądam mecze ich przeciwników i wykonuję potrzebne analizy. Nie mam jednak wolnych chwil, aby oglądać poczynania naszego pierwszego składu. Czasem znajdę moment na obejrzenie powtórek ich spotkań. Mimo wszystko mocno trzymam za nich kciuki. Resztę mojej uwagi poświęcam pomocy przy projekcie #ARRMY 2.0 i rozwijaniu się jako trener.
– Jak pracuje Ci się w Liquid Biceps?
– Moja praca ogranicza się jedynie do wykonywania analiz najbliższych rywali. Skupiam się głównie na tym, ponieważ jestem dość ograniczony czasowo. Początkowo drużyna musiała skupić się głównie na swojej grze. Z tego powodu przygotowywane przeze mnie materiały były nieco “ubogie”, ponieważ dodawanie im większej ilości informacji, nt. przeciwnika mogło by bardziej zaszkodzić niż pomóc. Teraz, gdy minęło kilka tygodni, można osiągnąć nieco więcej. W wolnych momentach konsultuję wszystko z Jakubem “Inwoodem” Salwą – głównym trenerem składu. Mój wkład w tę drużynę może nie jest największy, jednak radością napawa ich zauważalny rozwój.
– Jesteśmy w trakcie rozgrywania turniejów #ARRMY 2.0. Czym zajmujesz się w drugim sezonie projektu?
– Pierwszą częścią #ARRMY 2.0 były mecze weryfikacyjne. Jako trenerzy pełniliśmy taką samą funkcję jak poprzednio – obserwowaliśmy graczy i staraliśmy się przydzielić im jak najbardziej obiektywną ocenę do ich poziomu gry. W obecnie trwającej fazie meczowej pełnię rolę admina oraz spectate’a. Wraz ze sztabem szkoleniowym oglądamy spotkania zawodników i, jeśli trzeba, wprowadzamy korekty do ich stopni. Pełnienie roli administratora jest trochę obciążające, zwłaszcza jeśli chodzi o początkowe fazy turnieju, gdy wielu graczy ma różnego rodzaju problemy. Mimo wszystko po dwóch one-day cupach jestem zadowolony, ponieważ nasza organizacja wygląda naprawdę sprawnie. Patrząc na inne turnieje śmiejemy się, że mogliby się od nas uczyć. U nas wszystko jest jak w zegarku (śmiech).
– Czy oczekiwania wobec #ARRMY 2.0 zostały na ten moment spełnione?
– Wiem, że drugi sezon projektu jest na pewno mniejszy od swojego poprzednika, choćby ze względu na czas trwania. Mimo różnicy w liczbie zapisanych uczestników, dalej są z nami gracze, którzy pojawiali się wcześniej. Widzimy też całkiem nowe nicki, więc dobrze będzie obserwować progres jednych i drugich.
– Czy nasunęły Wam się już pierwsze wnioski co do projektu?
– Pojawiły się małe zaskoczenia. Był już mecze, w których teoretyczni faworyci powinni wygrywać spotkania, natomiast się to im nie udawało. Mamy jednak ponad 90% skuteczności w ocenach graczy, drużyn i celności co do werdyktu spotkania.
– Myślisz, że #ARRMY zbudowało wokół siebie własne community? Wiele nicków powraca do coraz to nowszych inicjatyw.
– Zgadza się. Jest u nas wiele osób, które zakolegowały się właśnie dzięki #ARRMY. Istnieje nawet cała drużyna, której gracze poznali się w trakcie trwania naszego projektu. W obecnym sezonie każdy z zawodników miał przydzielony przez nas poziom i dzięki niemu mieli możliwość dobrania się do pasujących ekip. Jeśli sami tego nie zrobili, my tworzyliśmy im najbardziej optymalne składy. Mamy nadzieję, że takie drużyny są w dobrych relacjach, a taki kontakt na pewno zaowocuje w przyszłości.
– Ostatnie mecze turniejowe w #ARRMY 2.0 były bardzo emocjonujące. Spodziewałeś się takiej rywalizacji i wyrównanego poziomu?
– Dotychczasowe najbliższe wynikiem mecze, rozgrywały ekipy z najbardziej zbliżonym poziomem umiejętności, który my wyznaczyliśmy. To dla nas mały sukces, widząc jak układają się te spotkania. Co do emocji, które nam towarzyszą, jestem bardzo zaskoczony. Podczas etapu weryfikacyjnego dało się odczuć luźne podejście u graczy. Teraz, kiedy na horyzoncie pojawiły się liczne nagrody, widać większe zaangażowanie graczy. Spotkania ogląda się z zapartym tchem. Liczymy, że drużyny które odpadały w poprzednich fazach dalej będą starały się wygrać kolejne turnieje. Ponowne spotkanie z niedawnym oponentami może przysporzyć jeszcze więcej emocji.
– Jak zatem można zachęcić graczy do uczestnictwa w kolejnych one-day cupach?
– Pierwsza rzecz to pula nagród. Oprócz sporej sumy pieniędzy, jaka czeka na zwycięzców, pojawiają się również analizy i usługi trenerskie. Łącznie świadczymy ponad 80 indywidualnych analiz dla graczy. Jeśli ktoś jest zainteresowany swoją dyspozycją, to warto o taką nagrodę walczyć – wystarczy zakwalifikować się do fazy pucharowej, tak jak zrobiły już to cztery pierwsze drużyny. Oprócz doświadczenia i nagród oferujemy zdrową rywalizację i niezawodną administrację (śmiech).