NO HALO, CO TAM SIĘ U NAS DZIEJE? – NA MIDZIE #13

“Bywa tak, że chcę zrobić za dużo dla swojej drużyny” – Jakub “shock” Patyk, zawodnik Cobra Team
24 września, 2021
ZARABIAJ JAKO TRENER! – CERTYFIKAT DLA TRENERA
8 października, 2021

To już trzynasty artykuł z tej serii. Była mała przerwa, bo naprawdę wiele się u nas działo – zresztą jak zawsze. Ruszyła Liga Akademii z której jesteśmy naprawdę dumni i widzimy, że wam również się podoba. Mnie natomiast cieszy fakt, że dokładamy cegiełkę do rozwoju zawodników, ale również samego esportu w naszym kraju. Część sobie pewnie pomyśli: “Tikson, ale Ty tylko przeprowadzasz wywiady, piszesz artkuły, ogarniasz SM i coś tam jeszcze”. Ale serio – czuję się istotnym elementem tego projektu, tak samo jak każda pojedyncza osoba i to nie tylko w naszym teamie. W arrMY gracze są równie ważni, a nawet najważniejsi, bo gdyby nie wy, nie byłoby nas. Koniec populizmów – sprawdźmy, co tam się u nas dzieje.

Perturbacje z Ligą Open możemy uznać za zakończone. Mamy tutaj jakiś programistów? Czasami jest tak, że jedna, wydawałoby się nieistotna rzecz, może wykrzaczyć cały system. Tak było w naszym przypadku, a na domiar złego osoba odpowiedzialna za te sprawy, była na urlopie. Mamy nadzieję Pawełku, że porządnie sobie wypocząłeś. Koniec końców wystartowaliśmy i pobiliśmy kolejny rekord gromadząc 141 drużyn w Lidze Open. Jest to coś niesamowitego, bo widać, że nam ufacie i jesteście wygłodniali gry oraz progresu. Walczcie zacięcie, bo pomimo tego, że jest to “tylko” Liga Open, to bezpośrednio z niej jesteście w stanie awansować wyżej. Tak dla przypomnienia – to właśnie zawodnicy z powyższych lig trafili pod skrzydła największych organizacji. Świetne występy GVC zaowocowały współpracą z Avez tworząc formację Avez Kraken. Prawdą jest to, że nie trwała ona długo, ale wydaje mi się, że było to w szczególności spowodowane brakiem możliwości występowania na tych samych turniejach, co główny skład. Jest to smutne, ale niestety tak to działa w esporcie. Mam nadzieję, że uczestnikom, którzy awansują z Ligi Open wyżej, będzie sprzyjać większe szczęście. 

Jeżeli chodzi o Ligę Akademii – odbyło się już całkiem sporo spotkań, a obecnie w tabeli króluje AGO Nest. Tuż za nimi znajdują się akademie Ungentium oraz Anonymo. Te organizacje chyba coś w sobie mają, bo sytuacja wygląda podobnie jak ESL MP. Po odbytych meczach można wywnioskować, że faktycznie największe drużyny mają nosa do talentów, bo to właśnie te najbardziej rozpoznawalne są na górze tabeli. Z największymi problemami borykają się póki co zawodnicy drużyny PGE Turów Zgorzelec Academy oraz Avez Squids. Ci pierwsi nie odnieśli jeszcze żadnego zwycięstwa, a ekipa Filipa “Arioszka” Wróbla może się cieszyć tylko z jednego wygranej. Ten słaby start jeszcze ich nie skreśla, ale musiałoby się naprawdę wiele wydarzyć, by gracze którejś z ekip zajmujących dolną część tabeli znaleźli się w TOP3. Przypominam, że 6 najlepszych ekip dostanie się do fazy play-off, gdzie powalczą o 5 milionów esport dolarów, czyli po milion na głowę. Mało? No to skumajcie akcje, że za tę kwotę mogą wyciągnąć dwa biurka i fajne skiny. Przypomnę, że chodzi oczywiście o dwa biurka i fajne skiny na głowę. Zmienia się perspektywa prawda? 

Rzućmy okiem na Ligę Masters, bo choć w niej dzieje się zdecydowanie mniej, to również jest ciekawie. Underdogs, z roli nomen omen underdoga, obejmuje pozycję lidera. Co prawda wiele drużyn jeszcze nie rozegrało swojego spotkania, ale póki co dla ekipy Michała “Mride’a” Idzikowskiego sezon zapowiada się obiecująco. Chłopaki odnotowali dwa zwycięstwa na ekipy Polbit Esport i Husarion oraz jedną przegraną w walce z R1SE Esport. Z utęsknieniem czekam na start meczów Artura “LeSa” Leszczyńskiego oraz jego ekipy a także GGPredict Vixit. Nie pozostaje nam nic innego jak czekać na rozwój wydarzeń w Lidze Masters. Dodam tutaj jeszcze dwie ciekawostki i obie będą dotyczyły byłego składu Gumofilców. Dlaczego byłego? A no dlatego, że obecnie skład Mikołaja “Desiego” Desortesa pozbył się gumowych butów w których przebył długą drogę. Od jakiegoś czasu możemy nazywać ich pisklętami i mam nadzieję, że wyklują się z nich piękne jastrzębie. Druga ciekawostka: nagraliśmy kolejny odcinek (po 5 miesiącach, jeśli ktoś pamięta pierwszy odcinek) “kARRty na stół”, właśnie z ex-gumofilcami. Wyszło naprawdę ciekawie i premiera już niedługo! Ttay suned czy jakoś tak. 

Liga Rising to totalnie inna para kaloszy. Tutaj dzieje się zdecydowanie więcej, ale dziś zerkniemy tylko na tabelę. Co ciekawe na ten moment mamy 4 zespoły, które nie odniosły jeszcze żadnej porażki. Ciężko ocenić czy to dużo, czy mało, ale miałem wrażenie, że zobaczę ich więcej. W każdym razie – Team MCE wychodzi na pierwszy plan i to właśnie drużyna Huberta “hubika” Łużpińskiego dzierży koronę. Osobiście uważam, że jest to ekipa, która bez większych problemów powinna znaleźć się w Lidze Masters. Chłopaki stworzyli naprawdę mocny skład i choć Liga Rising z pewnością będzie stanowić jakieś wyzwanie, to potencjał jest ogromny. Kolejne trzy miejsca zajmują mixy, więc dzieje się to, co przewidywałem – zawodnicy bez wsparcia organizacji również sobie radzą. Bądźmy szczerzy – grając w podziemiu, mało która drużyna otrzymuje jakiekolwiek wynagrodzenie za grę. Jest to zrozumiałe, bo potrzeba sukcesów lub coś sobą reprezentować, by oczekiwać wypłaty. Dodatkowo, częste zmiany w składach innych ekip również nie napawają optymizmem, więc właściciele organizacji wolą dmuchać na zimne. Najczęściej stoję po stronie graczy, ale doskonale wiem, co może czuć osoba zarządzająca marką. Jestem przekonany, że większość z was również nie chciałaby inwestować cyklicznie w młodych zawodników. Ciężko sprawić, by coś się zwróciło, szczególnie na tym niższym szczeblu. Wracając – wypłata, koszulki i logo to tylko dodatki, które tak naprawdę nie są potrzebne, a przynajmniej na starcie esportowej drogi. Ekipy PALESTYNA, swiry i Kombo Alpejskie są tego doskonałym przykładem.

O Lidze Open można napisać dokładnie to samo – mamy tutaj kumpli, którzy chcą pochillować (pozdrawiam GKH Gaming mam nadzieję, że wygracie w tym sezonie więcej niż dwa mecze!), mixowe drużyny oraz organizacje. Każdy ma równe szanse, a to czy będziecie się wspinać wyżej zależy tylko od was i waszych umiejętności. Ze swojego doświadczenia mogę wam tylko poradzić, byście nie przesadzali – u mnie istniała cienka granica, po której przekroczeniu przestawałem progresować, a treningi i granie drużynowe nie sprawiały mi radości. Pewnie z tego powodu nigdy nie byłem dobrym materiałem na esportowca, ale tak jak większość z nas, przeżywałem swój esportowy sen. Ja tylko mogę mieć nadzieję, że wasz się spełni i że arrMY będzie w stanie wam pomóc.