“Bootcamp jest świetną okazją, aby pokazać się esportowemu światu” – Artur “les” Leszczyński o przebiegu Bootcampu Łomża

Wielki finał – podsumowanie turnieju #ARRMY 2.0
9 grudnia, 2020
Zakończenie bootcampu – podsumowanie
22 grudnia, 2020

Za nami półmetek internetowego bootcampu, który powstał przy współpracy #ARRMY, Pasha Gaming School oraz Łomży. Czterech trenerów, piętnastu zdolnych graczy i tylko pięć miejsc dla szczęśliwców, którzy zgarną stypendia ufundowane przez PGS. Studenci Jarka “Pashy” Jarząbkowskiego od poniedziałku trenują i walczą o najwyższą formę, by jak najlepiej pokazać się w niedzielnych finałowych zmaganiach. Jak idzie “lesowi”, jednemu z zawodników drużyny Inwooda? Zapytaliśmy go, jak projekt wygląda od wewnątrz i jakie korzyści może przynieść zawodnikom. Młody IGL wypowiedział się pozytywnie na temat całej inicjatywy.

Doświadczenie w Counter Strike’u

– Na początku wyglądało to mocno spontanicznie. Wraz ze znajomymi zaczęliśmy tworzyć nasze pierwsze drużyny. Do momentu, w którym dołączyłem do esportowej sekcji Arki Gdynia, wszystkie poprzednie zespoły od podstaw tworzyłem sam. Zacząłem to robić, ponieważ zawsze lubiłem rzeczy związane z planowaniem i organizowaniem.

– Przez większość swojego życia interesowałem się sportem drużynowym oraz esportem. Arka Gdynia to był mój pierwszy projekt, w który się mocno zaangażowałem. Miałem wokół siebie sztab chętny do pomocy. Nie ukrywam, że stworzenie czegoś wielkiego na polskiej scenie esportu jest niezwykle trudne. Zwłaszcza mając do dyspozycji tylko zmixowany zespół ze znajomymi. Arka Gdynia była jednak dla mnie zupełnie innym doświadczeniem.

– Trudno dokładnie opisać moje doświadczenie w CS-ie. Wcześniej grałem w drużynie 31337 Esports, niegdyś występował tam Kuba “KubiK” Kubiak. Można mnie było również zobaczyć w Invizy Esports oraz Atlantic Esports.

– Mieszkam w Trójmieście i na całe szczęście turniejów LAN-owych jest u nas całkiem sporo. Obecnie w dobie pandemii zawodów jest nieco mniej, ale jeszcze półtora roku temu było ich bardzo dużo. Zdarzyło mi się pojawić na pięciu, sześciu LAN-ach w ciągu roku. Jeśli jakieś wydarzenie odbywało się blisko Trójmiasta, byłem tam widywany za każdym razem.

Występowanie w Pasha Gaming School

– Myślę, że dzięki grze w różnych polskich mixach oraz występom na LAN-ie, moje podejście do gry jest bardzo dobre. Od zawsze lubiłem prowadzić drużyny i mieć dużo odpowiedzialności na własnych barkach. Jestem raczej osobą, która nie cieszy się najmocniej z wyeliminowania kogoś pięknym headshotem – liczy się dla mnie coś innego. Podczas meczów oficjalnych zazwyczaj nie widać pracy, która została włożona w funkcjonowanie zespołu na treningach. W przeszłości dużo trenowałem z moimi drużynami. Pracowaliśmy kilka godzin dziennie, aby dograć coraz to nowsze zagrywki. Kiedy wszystko wychodziło na meczach, miało to przełożenie na wynik, a moi kompanii robili zauważalny progres, czułem ogromną satysfakcję. To również przekonało mnie do bycia In-game leaderem.

Trener Inwood i wyzwanie dla IGL-a

– Moim szkoleniowcem podczas trwającego bootcampu jest Jakub “Inwood” Salwa. Do tej pory nigdy nie miałem możliwości pracy z trenerem, czyli osobą, która dużo pomaga w prowadzeniu gry i jej sprawnemu ułożeniu. Bardzo się cieszę, że jest możliwość do tego, aby ktoś spojrzał na naszą grę z kompletnie innej strony i dał od siebie nowe pomysły. Jakub to osoba bardzo kreatywna, wesoła, która wprowadza fajną atmosferę do ekipy i z chęcią służy swoją wiedzą.

– Dużym wyzwaniem jest zgrać drużynę w tak krótkim czasie. Ważne jest to, aby rozplanować działania zespołu tak, żeby każdy czuł się jak najmocniej. Nie wolno wysyłać graczy “na nieznane wody”, nie można zarzucić ich zbyt dużą ilością informacji. Obecnie ciężko trenujemy i skupiamy się na tym, aby dogadywać się jak najlepiej i poznać w samej grze. Chcemy być dobrze skomunikowani i aby wszyscy dali z siebie wszystko pod względem indywidulanym – to jest najważniejsze.

Typowy dzień bootcampu i predykcje na niedzielny finał

– Nasz bootcampowy dzień mocno przepracowujemy. Wchodzimy na serwer, rozmawiamy o optymalnych dla każdego pozycjach w grze. Zbieramy swoją “bazę danych”, potem wraz z Inwoodem analizujemy i ustawiamy poszczególne zagrywki. Następnie wszyscy wchodzą na “specta”, ja pokazuję im, jaki mam plan na grę. Jeśli ktoś ma jakieś sugestie, poprzez rozmowę ustalamy najlepsze rozwiązanie. Wszystko to trwa około 45 minut. Następnie planujemy wspólnie proste “setupy”, analizujemy i dogadujemy różne aspekty taktyczne. Dochodzi do tego również dogadywanie się dwójkowe i trójkowe – inicjujemy sytuację na serwerze oraz obmyślamy, jak powinniśmy podczas niej się zachować. Zajmuje nam to około godziny. Potem przechodzimy do rozgrywania meczów, gdzie staramy się do tego podejść praktycznie i wszystkie nasze przemyślenia przenieść na serwer.

– Jesteśmy przygotowani na niedzielne zmagania w finale bootcampu. Zagramy swoje. Podchodzimy do tego na spokojnie. Pozwoli to nam pokazać się z bardzo dobrej strony i zainkasować niezły wynik.

Co można zyskać podczas bootcampu?

– Najbardziej cieszę się z Tego, że mam możliwość pracownia z trenerem. Choć wiele lat jestem IGL-em, Inwood pomoże rozświetlić mi drogi, których dotąd nie znałem. Poznam również nowe taktyki i schematy, których będę mógł użyć w przyszłości. Dla zawodników, którzy wcześniej nie grali drużynowo, bootcamp jest świetną okazją, aby poznać nowych ludzi, znaleźć nową drużynę, bądź zwyczajnie pokazać się esportowemu światu. Dla osób, które wcześniej nie miały styczności z tak profesjonalnym podejściem do gry, będzie to szansa na zobaczenie tej innej strony CS-a oraz zdobycie cennego doświadczenia.

– Esport to moja pasja. Byłoby super, gdyby przerodziła się w coś więcej. Moim marzeniem jest, by esport stał się moją pracą. Życie często weryfikuje nasze plany, więc trzeba być na to dobrze przygotowanym. Czas pokaże, czy będę na tyle dobry, by móc zajmować się tym zarobkowo.