“U nas talentów nie brakuje, ale brakuje możliwości i chęci do rozwoju.” – Jakub ‘Hype’ Kurek, Elite esport

“Nie chcę wskazywać palcem, ale z powodu jednej osoby drużyna się rozpadła.” – Bartłomiej “xVizzu” Maciorowski
2 października, 2022
Projekt scoutingowy dla komentatorów CS:GO by arrMY!
13 października, 2022

Po zakończeniu przygody z akademią Anonymo, Jakub “Hype” Kurek wraca do arrMY. Ten utalentowany zawodnik wyróżnia się na tle reszty nie tylko podejściem do treningu, ale również podejściem do życia. Poznajcie bliżej gracza, który ma wielkie szanse na to, żeby namieszać na rodzimej i (miejmy nadzieję) międzynarodowej scenie.

Czy mógłbyś powiedzieć, jak obecnie wygląda sytuacja w akademii Anonymo?

Niestety, ale akademia Anonymo nie funkcjonuje już od maja. Mieliśmy swój czas i szansę. Nie będę wchodził w szczegóły, ale decyzja o zakończeniu tego etapu naszej kariery została podjęta po rozmowie z Mateuszem “Sówkiem” Kowalczykiem. Wszyscy jesteśmy wdzięczni za cały okres, w którym mogliśmy reprezentować barwy Anonymo. Otworzyło nam to wiele drzwi i poznaliśmy masę wspaniałych ludzi, którzy wzbogacili naszą listę kontaktów. Bootcamp w EPC był doświadczeniem, którego nie zapomnę do końca życia. To wszystko składa się na niesamowitą przygodę, ale każda przygoda ma swój koniec. Doszliśmy do takiego momentu, w którym akademia musiała zakończyć swoją działalność. Ucinając spekulacje – wyniki nie były powodem zakończenia współpracy. Łatwo awansowaliśmy do ESEA Main, pomimo dużej rotacji w drużynie. Można powiedzieć, że przez czas trwania akademii, mieliśmy aż trzy różne składy. Nie przeszkodziło nam to jednak, żeby utrzymać się w tej dywizji.

Czemu toczycie zmagania w barażach Ligi Rising? Biorąc pod uwagę wasz skład, zdecydowanie bardziej widziałbym was w lidze Masters.

W momencie kompletowania zespołu zostały ostatnie kwalifikacje do Ligi Masters. Mieliśmy tylko dwa dni na podstawowe przygotowania, więc powiedziałbym, że wszystko było klejone na klej do papieru. Weszliśmy w te kwalifikacje bez żadnego omówienia i bez chemii, która po czasie wytworzyła się w zespole i teraz jest na naprawdę wysokim poziomie. Uważam, że w chwili obecnej zrobiliśmy znaczące postępy. Mimo, że nie przekłada się to bezpośrednio na spotkania w turniejach, rozgrywamy regularnie sparingi na drużyny, chociażby, z Esea Advanced, które w większości są przez nas dominowane do maksymalnie 10 rund, na koncie przeciwnika. Nie jest to oczywiście reguła, bo zdarzają się drużyny, które przeskakują nas pod względem umiejętności. Gdybyśmy wtedy mieli więcej czasu lub kwalifikacje byłyby kilka tygodni później, to myślę, że wejście do Ligi Masters byłoby dla nas formalnością.

Pierwszy mecz rozegracie już dzisiaj, przeciwko drużynie Young Stars Talents. Znasz tych zawodników? Jakie masz przeczucia dotyczące tego meczu?

Dla nas nie ma znaczenia, kto będzie naszym rywalem. Cała nasza ekipa to zawodnicy z różnych etapów akademii Anonymo. Nie spodziewamy się problemów z uzyskaniem satysfakcjonującego nas wyniku. Odgórnie zakładaliśmy sobie wysokie oczekiwania i mamy zamiar je utrzymać, szczególnie po całym okresie przygotowawczym, stąd wejście do Rising powinno być dla nas formalnością. Wszystko będzie dobrze, o ile sami nie zrujnujemy sobie meczu przez własne błedy. Znamy swoje umiejętności, wiemy jaki progres zrobiliśmy w bardzo krótkim czasie i wiemy, jak dobrze sobie radzimy na znacznie lepsze drużyny niż te, które znajdują się obecnie w lidze Rising. Co do drużyny Young Stars Talents, to miałem okazję jedynie obserwować ich zmagania podczas transmisji na twitchu. O ile się nie mylę, była to mapa overpass, ale nie wczuwałem się w oglądanie.

Ile czasu poświęcasz na trening indywidualny? Jak on wygląda?

Moja rutyna, różni się od większości zawodników, którzy trenują w Counter Strike’u. Na trening indywidualny poświęcam około 2 godziny dziennie. Nie poświęcam czasu na deathmatch, bo bardziej mi on przeszkadza, niż pomaga. Skupiam się głównie na mapach mechanicznych i mapach z botami. Głównie korzystam z mapy z pajęczyną, w celu budowania pamięci mięśniowej. Miałem trzymiesięczną przerwę od CS:GO, a wróciłem do gry mniej więcej trzy tygodnie temu, gdyż dostałem ofertę drużynową od Kity. To, że gram dalej tak samo jak wcześniej, zawdzięczam tylko temu, że niemal przez cały okres grania, 7500h gry, zawsze wchodziłem na tą mapę. Robiłem i wciąż robię to przed każdym treningiem i spotkaniem. Dzięki takiej pracy, już po 2 dniach od zakończenia przerwy, byłem w stanie grać przeciwko zawodnikom z ESEA Advanced i stawiać im solidny opór.

Co sądzisz o wynikach polskich zawodników na RMRze?

Nie będę tutaj się rozwodził. Każdy wie, jak wygląda scena w naszym kraju i chyba nie warto mieć dużych oczekiwań. Jest u nas za mało inwestycji, a w topce wciąż przewijają się te same nicki. Awans w RMRze byłby cudem. Nasi zawodnicy radzą sobie naprawdę dobrze w innych, zagranicznych ekipach. Gdy Kamil „siuhy” Szkaradek oraz Hubert „Szejn” Światły zasilili szeregi mouz NXT, to automatycznie rozwinęli skrzydła. Teraz są jeszcze wyżej, a polskie ekipy dalej stoją w tym samym miejscu. Ludzie mają zbyt duże ego, co powoduje, że drużyny szybko się rozpadają. U nas talentów nie brakuje, ale brakuje możliwości i chęci do rozwoju.

Byali odpuścił grę z Ungentium. Neo odpuszcza grę z Honoris. Snaxa na próżno szukać w poważnej drużynie, choć po występie w barwach ENCE wielu widziało to inaczej. Czy nadchodzi prawdziwe przetasowanie na scenie?

Myślę, że nie. Ich odejście spowoduje tylko, że będzie jeszcze mniej zawodników z Polski, o których ktokolwiek i cokolwiek słyszy. Dalej wszystko będzie tak samo, dopóki ludzie nie zmienią swojego nastawienia do gry. Dopóki nie pojawią się inwestycje od organizacji oraz od samych zawodników, którzy powinni poświęcać więcej czasu na rozwój, to się nic nie zmieni. Neo, snax i byali już zrobili swoją robotę i możemy im być za to wdzięczni, bo to dzięki nim, tak dużo Polaków gra w CS:GO. To dzięki nim mamy wielu utalentowanych graczy, dzięki nim mamy masę osób, które wciąż interesują się esportem, a to wszystko pomimo tego, że esport w naszym kraju nie żyje od pięciu lat.

Jakie szanse dostrzegasz dla uczestników projektu arrMY?

Projekt arrMY jest miejscem, w którym możesz się pokazać, jeśli jesteś inny niż reszta graczy. Ja nie gram deathmatcha, nie gram faceitów ani pugów. To nie są rzeczy, które lubię robić. Zdecydowanie bardziej mnie męczą, niż poprawiają moje umiejętności. To, że dostałem się do akademii Anonymo, to, że jestem teraz w Elite, to, że mam teraz multum kontaktów, o których mogłem kiedyś jedynie pomarzyć, zawdzięczam między innymi arrMY. Nigdy bym nie poznał BGG, który mnie zwerbował do Anonymo i nigdy bym nie poznał chłopaków z akademii. Z pewnością jest to droga, którą można obrać, żeby jakoś się wybić. Trzeba ciężko pracować i pomagać szczęściu.

Co robisz, żeby odpocząć od ciągłej rywalizacji w CS:GO?

Raczej nie odpoczywam od CS’a. Mam nieco inne podejście do życia niż ludzie w moim wieku. Inni ludzie stawiają na imprezy i życie towarzyskie, a ja stawiam na rozwój osobisty. Wychodzę z założenia, że odpocznę, gdy będę miał 30 lat i osiągnę to, co sobie założyłem. Chcę być niezależny finansowo i spełniać marzenia, a żeby tak się stało, to muszę na to ciężko pracować. Nie znajdę ku temu lepszego momentu w życiu niż teraz. Jeśli chcę zrestartować umysł i wyrzucić z siebie trochę energii, to idę na siłownie. Gdy mam jeszcze więcej wolnego czasu, to uczę się marketingu online, jako copywriter.. Radzę sobie w tym coraz lepiej.

Czy gdybyś miał cofnąć się w czasie i rozpocząć swoją karierę w CS:GO jeszcze raz, to co byś zmienił?

Włożyłbym większe starania w marketing osobisty, żeby być bardziej widocznym, niezależnie od tego, w jakiej drużynie będę. Dużym fragmentem tego, by stać się wysokiej klasy zawodnikiem jest to, żeby być rozpoznawalnym. Daje to zdecydowanie więcej opcji i kontaktów wśród zawodników.